Żeby zachwycić się filmem Andrieja
Chrzanowskiego „Półtora pokoju” nie trzeba wiedzieć wszystkiego o Josifie Brodskim
i recytować z pamięci wierszy poety. Nie trzeba, bo reżyser nie stara się
klatka po klatce odtworzyć życia rosyjskiego noblisty na srebrnym ekranie. Tworzy
coś więcej, niż prostą biografię – „Półtora pokoju” to, jak wskazuje
rozwinięcie tytułu, sentymentalna podróż do ojczyzny, a także powrót do
wspomnień o rodzicach, których Brodski był zmuszony opuścić, kiedy udał się na
emigrację do Stanów Zjednoczonych.
Chrzanowski tworzy film o Brodskim. Czerpiąc
z jego poezji, prozy, rysunków i materiałów biograficznych reżyser przedstawia
otaczającą rzeczywistość widzianą oczami poety. Aby jak najlepiej oddać
wewnętrzny świat bohatera Chrzanowski odwołuje się do różnych środków wyrazu.
Film jest zatem swoistym kolażem, na który składają się archiwalne nagrania,
animacja, fotomontaż, sepia, zdjęcia czarno-białe i kolorowe (chociaż o feerii
barw nie może być mowy, bo codzienność w Związku Radzieckim jest dojmująco szara
i ponura), wiersze Brodskiego, które często służą za tło dla wszelkiego rodzaju
fantazji i wyobrażeń oraz fragmenty prozy noblisty, stanowiące (nierzadko
bardzo dowcipny) komentarz do opisywanych wydarzeń.
Obok wspomnień z dzieciństwa (tych traumatycznych,
jak wojna, i tych bardziej radosnych, jak dzieciństwo w powojennym Leningradzie) i bujnej młodości, wypełnionej ulotnymi romansami i pierwszymi próbami
artystycznymi, w filmie pojawiają się intelektualne rozważania poodwilżowych
zwiezdnych malczikow, a także obraz życia poety w USA, skonfrontowany z codziennością
leningradzkiej komunałki, w której pozostali jego ojciec i matka. To właśnie relacje
Brodskiego z rodzicami są głównym przedmiotem zainteresowania reżysera. Ich
urocza drobiazgowość i skupienie na prozaicznych codziennych problemach wyraźnie
kontrastuje z tym, jak na życie patrzy poeta. Rodzice otwarcie przyznają, że
nigdy nie rozumieli jego wierszy, wielkie idee i przeklęte problemy stawiają na
dalszym planie, zamiast tego ciągle martwią się, że Josif nie dojada i jest na
Zachodzie samotny, chory oraz nieszczęśliwy. Często relacje między bohaterami
przybierają dowcipny charakter:
Matka: Josif, to ty?
Ojciec: Zapytaj, co je!
Matka: Josif, co ty jesz?
Brodski: Teraz na przykład jem
homary.
Matka: A co to takiego homary?
Brodski: Nie wiem, jak ci to
wyjaśnić, pamiętasz raki?
Matka: No tak, pamiętam.
Brodski: A homary są jeszcze
bardziej obrzydliwe!
Matka (do ojca): Josif żyje w
strasznej nędzy. Musi jeść jakieś świństwa!
Film Chrzanowskiego to wzruszający
obraz o miłości, tęsknocie i rozłące rodziców z ukochanym synem, który, chociaż
już dawno dorósł, jest dla nich całym światem. Koniec nie napawa optymizmem –
władze radzieckie do ostatnich dni odmawiają matce i ojcu Brodskiego zgody na wyjazd
do Stanów Zjednoczonych. Para umiera w samotności, bez pieniędzy i nadziei na
spotkanie z synem. Do takiego spotkania jednak dochodzi – w alternatywnej
rzeczywistości, na którą składa się tytułowe półtora pokoju, wśród
powiewających firanek, przy rodzinnym stole, nad ziemniakami z sałatką rodzice
i syn dokonują podsumowania całego życia i jeszcze raz, za pomocą prostych
gestów dają wyraz łączącej ich więzi.
Film o Brodskim jest zatem
jednocześnie filmem o miłości rodziców do dziecka i to właśnie rodzicom zostaje
zadedykowany. Ponadto świetnie oddaje klimat Leningradu lat 50. i 60.
Dopełnieniem poetyckich obrazów jest wspaniała muzyka, m.in. utwór „Słuczajnyj wals”,
którego słowa wspomina Brodski na emigracji. „Półtora pokoju” to pozycja
obowiązkowa dla miłośników literatury rosyjskiej i wszystkich zakochanych w
Petersburgu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz