sobota, 24 sierpnia 2013

Półtora pokoju w Domu Muruzi





Żeby zachwycić się filmem Andrieja Chrzanowskiego „Półtora pokoju” nie trzeba wiedzieć wszystkiego o Josifie Brodskim i recytować z pamięci wierszy poety. Nie trzeba, bo reżyser nie stara się klatka po klatce odtworzyć życia rosyjskiego noblisty na srebrnym ekranie. Tworzy coś więcej, niż prostą biografię – „Półtora pokoju” to, jak wskazuje rozwinięcie tytułu, sentymentalna podróż do ojczyzny, a także powrót do wspomnień o rodzicach, których Brodski był zmuszony opuścić, kiedy udał się na emigrację do Stanów Zjednoczonych.

Chrzanowski tworzy film o Brodskim. Czerpiąc z jego poezji, prozy, rysunków i materiałów biograficznych reżyser przedstawia otaczającą rzeczywistość widzianą oczami poety. Aby jak najlepiej oddać wewnętrzny świat bohatera Chrzanowski odwołuje się do różnych środków wyrazu. Film jest zatem swoistym kolażem, na który składają się archiwalne nagrania, animacja, fotomontaż, sepia, zdjęcia czarno-białe i kolorowe (chociaż o feerii barw nie może być mowy, bo codzienność w Związku Radzieckim jest dojmująco szara i ponura), wiersze Brodskiego, które często służą za tło dla wszelkiego rodzaju fantazji i wyobrażeń oraz fragmenty prozy noblisty, stanowiące (nierzadko bardzo dowcipny) komentarz do opisywanych wydarzeń.

Obok wspomnień z dzieciństwa (tych traumatycznych, jak wojna, i tych bardziej radosnych, jak dzieciństwo w powojennym Leningradzie) i bujnej młodości, wypełnionej ulotnymi romansami i pierwszymi próbami artystycznymi, w filmie pojawiają się intelektualne rozważania poodwilżowych zwiezdnych malczikow, a także obraz życia poety w USA, skonfrontowany z codziennością leningradzkiej komunałki, w której pozostali jego ojciec i matka. To właśnie relacje Brodskiego z rodzicami są głównym przedmiotem zainteresowania reżysera. Ich urocza drobiazgowość i skupienie na prozaicznych codziennych problemach wyraźnie kontrastuje z tym, jak na życie patrzy poeta. Rodzice otwarcie przyznają, że nigdy nie rozumieli jego wierszy, wielkie idee i przeklęte problemy stawiają na dalszym planie, zamiast tego ciągle martwią się, że Josif nie dojada i jest na Zachodzie samotny, chory oraz nieszczęśliwy. Często relacje między bohaterami przybierają dowcipny charakter:



Matka: Josif, to ty?
Ojciec: Zapytaj, co je!
Matka: Josif, co ty jesz?
Brodski: Teraz na przykład jem homary.
Matka: A co to takiego homary?
Brodski: Nie wiem, jak ci to wyjaśnić, pamiętasz raki?
Matka: No tak, pamiętam.
Brodski: A homary są jeszcze bardziej obrzydliwe!
Matka (do ojca): Josif żyje w strasznej nędzy. Musi jeść jakieś świństwa!

Film Chrzanowskiego to wzruszający obraz o miłości, tęsknocie i rozłące rodziców z ukochanym synem, który, chociaż już dawno dorósł, jest dla nich całym światem. Koniec nie napawa optymizmem – władze radzieckie do ostatnich dni odmawiają matce i ojcu Brodskiego zgody na wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Para umiera w samotności, bez pieniędzy i nadziei na spotkanie z synem. Do takiego spotkania jednak dochodzi – w alternatywnej rzeczywistości, na którą składa się tytułowe półtora pokoju, wśród powiewających firanek, przy rodzinnym stole, nad ziemniakami z sałatką rodzice i syn dokonują podsumowania całego życia i jeszcze raz, za pomocą prostych gestów dają wyraz łączącej ich więzi.

Film o Brodskim jest zatem jednocześnie filmem o miłości rodziców do dziecka i to właśnie rodzicom zostaje zadedykowany. Ponadto świetnie oddaje klimat Leningradu lat 50. i 60. Dopełnieniem poetyckich obrazów jest wspaniała muzyka, m.in. utwór „Słuczajnyj wals”, którego słowa wspomina Brodski na emigracji. „Półtora pokoju” to pozycja obowiązkowa dla miłośników literatury rosyjskiej i wszystkich zakochanych w Petersburgu. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz