czwartek, 19 czerwca 2014

Dwunastu gniewnych ludzi według Paniuszkina

Nie jest to recenzja kultowego filmu Sidney’a Lumeta z 1957. Będzie za to o książce Dwanaścioro niepokornych, która do rąk polskiego czytelnika trafiła w 2011 roku dzięki Wydawnictwu Czarne. Reportaż Walerija Paniuszkina ma z amerykańskim dramatem sądowym wiele wspólnego, mimo że od dystrybucji filmu do opisywanych w książce wydarzeń minęło równo pół wieku, a Stany Zjednoczone od Rosji dzieli nie tylko odległość tysięcy kilometrów, lecz także gigantyczna przepaść ideologiczna.

W obrazie Lumeta dwanaścioro sędziów przysięgłych, ludzi z różnych środowisk i o skrajnie odmiennych poglądach, przez wiele godzin debatuje nad przyszłością młodego chłopaka oskarżonego o zabójstwo własnego ojca, aby w końcu osiągnąć jednomyślność i wydać wspólny wyrok. U Paniuszkina przysięgłych nie ma (ten schemat z sukcesem wykorzystał Nikita Michałkow, który w 2007 roku nakręcił remake amerykańskiego pierwowzoru), są za to liderzy antyputinowskiej opozycji, współcześni dysydenci, dyskutujący o położeniu społeczeństwa we współczesnej Rosji.

Jest rok 2007. Dziennikarz spotyka się z opozycjonistami w małym barze niedaleko Tweru, na trasie z Moskwy do Petersburga. Dysydenci jadą na kolejny Marsz Niepokornych. Nikt jeszcze nie wie, że nowym prezydentem Federacji Rosyjskiej zostanie Dmitrij Miedwiediew. Rosjanie mają już za sobą serię wybuchów moskiewskich domów, koniec prezydentury Jelcyna, pierwszą wojnę czeczeńską, tragiczną śmierć marynarzy z okrętu podwodnego „Kursk”, aresztowanie Michaiła Chodorkowskiego, a także ataki terrorystów na teatr na Dubrowce oraz szkołę podstawową nr 1 w Biesłanie. Trwa druga wojna czeczeńska, niedługo rozpocznie się konflikt z Gruzją, a za kilka miesięcy do parlamentu nie wejdzie – po raz pierwszy w historii – żadna z opozycyjnych partii. Władimir Putin szykuje dla siebie tekę premiera i zamierza wprowadzić zmiany w konstytucji, które pozwolą mu sprawować niepodzielną władzę przez kolejne kilkanaście lat.

Diagnoza jest pesymistyczna: OMON bije demonstrantów, opozycjoniści trafiają do więzienia, wybory stają się parodią demokracji, a o swobodach obywatelskich pamiętają tylko Ci, których wolność jest na każdym kroku naruszana. Źle się dzieje w państwie rosyjskim, zaś na odwieczne pytanie: kto winien?, dwanaścioro gniewnych ludzi wskazuje palcem prezydenta, człowieka znikąd, który gdy tylko poczuł, że dysponuje niezachwianą pozycją i żaden oligarcha nie jest w stanie mu zagrozić (bo to on trzyma za gardło wszystkich oligarchów) zaczął traktować Rosję jak swoją własność, a wyborców – jak poddanych. Tym sposobem Rosjanie wrócili do punktu wyjścia. Umarł król, niech żyje król (a właściwie car)! Z niewielką przerwą na Borysa Jelcyna, którego prezydentura przyniosła, oprócz lekkiego zapachu alkoholu również lekki powiew demokratyzacji, w kraju znowu panują rządy silnej ręki.

Jednak każda akcja rodzi reakcję. Pojawił się nowy car-samodzierżca, są i dysydenci. Czym się różnią od Władimira Bukowskiego, Ludmiły Aleksiejewej czy Andrieja Sacharowa? Kim są? Jaki mają program dla Rosji? 

W małym barze niedaleko Tweru (miejscu wymyślonym, czy raczej żywcem przeniesionym z innego kontekstu, zasady konspiracji nie pozwalają bowiem ujawniać, gdzie zbierają się spiskowcy) spotykamy jedenastu z grona tytułowych niepokornych. Są to dziennikarka Marina Litwinowicz z koalicji „Inna Rosja”, Marija Gajdar, córka byłego premiera FR Jegora Gajdara, Ilja Jaszyn (wówczas w szeregach partii „Jabłoko”), lider Frontu Lewicowego Siergiej Udalcew, członek Partii Narodowo-Bolszewickiej Maksim Gromow, mołdawska dziennikarka Natalia Morari, pisarz i satyryk Wiktor Szenderowicz, ekonomista Andriej Iłłarionow, jeden z koordynatorów działań komitetu nauczycieli w Biesłanie Wissarion Asiejew oraz zaangażowany w działalność charytatywną Michaiła Chodorkowskiego Anatolij Jermolin. Dwunasty dysydent – mistrz szachowy Garri Kasparow jest nieobecny na nocnym spotkaniu. Zatrzymany podczas Marszu Niepokornych w Moskwie przebywa w areszcie, ale Paniuszkin zabiera nas później do jego domu, abyśmy mogli usłyszeć opowieść opozycjonisty o pobycie w więzieniu i dowiedzieć się z pierwszej ręki, że milicjanci zwracali się do niego jak do nowego cara, który wkrótce zastąpi na stanowisku Władimira Putina.

Z perspektywy 7 lat, które minęły od tamtych wydarzeń możemy stwierdzić, że stróże prawa się pomylili, a obok dwunastu dysydentów, których liczba stanowi wyraźne nawiązanie do Ewangelii, a także słynnego poematu Aleksandra Błoka z 1918 roku, na arenie politycznej pojawiły się nowe twarze. Jednak mimo protestów Rosjanom nie zwrócono odebranych im praw i wolności. Nie wybiegajmy jednak w przyszłość.

Niepokornych Paniuszkina poznajemy w różnych okolicznościach. Autor nie przedstawia po prostu życiorysów postaci, stara się raczej odtworzyć drogę, która doprowadziła każdego z bohaterów do baru pod Twerem, pokazać motywacje, jakie nimi kierowały, kiedy zdecydowali się powstać przeciwko władzy. Dysydenci pochodzą z różnych środowisk politycznych. Są wśród nich przedstawiciele liberalnego „Jabłoka”, prawicowego SPS, komuniści i nacbol. Niektórzy ściśle współpracowali z Kremlem, doradzając nawet Władimirowi Putinowi. Innych zatrudniał Michaił Chodorkowski, do niedawna najważniejszy więzień w Rosji i żywy dowód na to, że pieniądze nie mogą zapewnić w tym kraju bezpieczeństwa, jeśli nie gra się według zasad wyznaczonych przez władzę.

Jak to zwykle bywa, również w tym przypadku środowisko dysydentów jest heterogeniczne. Jednak czy możliwe jest zjednoczenie ponad podziałami, aby osiągnąć wspólny cel – wyegzekwować karę wobec winnego pogwałcenia konstytucji i deptania prawa człowieka Władimira Putina? Nie trzeba wybiegać w przyszłość, aby stwierdzić, że to się nie uda. Nawet Paniuszkin w momencie, kiedy pisze swoją książkę, odnosi się do tej perspektywy sceptycznie. Wskazuje, że nie mogą pokonać niesprawiedliwej władzy ci, którzy nie są w stanie stanąć na czele tłumu, ponieważ boją się ciosu omonowskiej pałki spadającej na plecy. Nie zwyciężą ci, którzy rywalizują między sobą o uwagę dziennikarzy i o każdą minutę na wizji zachodnich kanałów telewizyjnych.

Dwanaścioro niepokornych to dowód, że nie ma jednej Rosji, a środowiska, które składają się na „inną” Rosję nie potrafią współpracować, aby ów mit jedności obalić i zaprowadzić pluralizm w życiu publicznym. Dysydenci działają na rachunek ugrupowań, które reprezentują. Działają na rękę władzy i na krzywdę społeczeństwu. A ludzie? Rosyjski naród? Rosyjski naród jest „pogański”, bałwochwalczo wpatruje się we wszystko, co nadaje Kanał Pierwszy rosyjskiej telewizji i jak matuszka Fotinja z Bolszoj Jelni wierzy, że w rękach Putina spoczywa zbawcza misja odrodzenia imperium rosyjskiego.

Jaka w tym wszystkim rola Walerija Paniuszkina? Kim jest dla dwunastki niepokornych? Czy tylko spisuje tę „ewangelię”, czy może sam zasiada w gronie dysydentów? Biorąc pod uwagę styl uprawianego przez niego dziennikarstwa oraz to, że jest bliskim znajomym wielu opisanych w reportażu postaci, można się zastanowić, czy i jego nie zaliczyć w poczet obrońców rosyjskiej demokracji. Może więc jest trzynastym niepokornym, tyle tylko, że nie odważył się umieścić samego siebie z tym spisie przez zwykłą skromność lub mając w głowie znany przesąd, który głosi, że trzynaście osób przy jednym stole zwiastuje nieszczęście. 

http://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/dwanascioro-niepokornych

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz