sobota, 10 sierpnia 2013

Ruski podryw, czyli rzecz o relacjach damsko-męskich


Moskwa. Park Woroncowa. Upalny sierpniowy dzień. Razem z koleżankami siedzę na ławce i piję zimnego Mielnika. Naszą rozmowę na temat przewagi piwa polskiego nad rosyjskim zakłóca młody Rosjanin.

- Skąd jesteście? – pada pytanie. – Przyjechałyście z Niemiec? Usłyszeliśmy z kolegą, że chyba mówicie po niemiecku – chłopak, zadowolony, że udało mu się wzbudzić nasze zainteresowanie, macha do siedzącego niedaleko przyjaciela i zachęca go, żeby podszedł bliżej.

Nasze rozbawienie, wynikające z faktu, że pomylił Polki z Niemkami, nie wydaje się wprawiać go w zakłopotanie. Wręcz przeciwnie, coraz bardziej pewny siebie przysiada się do nas, chociaż miejsca na ławce niewiele. Po chwili dołącza do nas jego kolega. Po krótkim zapoznaniu („Ja jestem Siergiej, a to mój kolega Paweł”) rozpoczyna się…

„Podryw na Lenina”

Etap pierwszy: wywiad. Siergiej i Paweł nie owijają w bawełnę. Po kilku uwagach na temat tego, jak świetnie mówimy po rosyjsku, padają trzy pytania, które później będą nam zadawane jeszcze kilkakrotnie – zawsze w tej samej konfiguracji:
  1. Czy masz mieszkanie? (У тебя есть квартира?)
  2. Czy masz samochód? (У тебя есть машина?)
  3. Czy masz chłopaka? (У тебя есть парень?)

Nasze odpowiedzi wydają się chyba satysfakcjonujące, więc Siergiej (bardziej wygadany i „światowy”) pyta, co nas sprowadza do Moskwy. Tłumaczymy, że jesteśmy studentkami i przyjechałyśmy tutaj na kurs językowy, a przy okazji chcemy poznać realia życia w Rosji i pozwiedzać. Chłopcy wydają się uradowani i od razu oferują, że z chęcią oprowadzą nas po mieście. Następuje etap drugi rozmowy, czyli autoprezentacja.

Okazuje się, że Siergiej pracuje w prywatnej firmie, mieszka w stolicy zaledwie kilka miesięcy, a już udało mu się uzbierać na własne auto (zarabia 70 tysięcy rubli miesięcznie, ale nie chce wyjaśnić, czym dokładnie się zajmuje). Razem z Pawłem, świeżo upieczonym policjantem (którego uposażenie jest dużo niższe, wynosi zaledwie 28 tysięcy rubli) wynajmują mieszkanie w pobliskim bloku. Paweł dopiero kilka tygodni wcześniej przeniósł się do Moskwy i zaczął pracować, więc póki co ledwo wiąże koniec z końcem, ale jego marzeniem również jest posiadanie własnego samochodu (wnioskujemy z tego, że to właśnie „maszyna” czyni z rosyjskiego chłopaka prawdziwego mężczyznę). 

Obaj wychowali się w jednej z podmoskiewskich wsi i Siergiej od razu zaprasza nas do swojego rodzinnego domu na weekend. Jego ojciec pędzi samogon. Jeżeli w sobotę będziemy miały czas, może nas tam zawieźć i pokazać, jak się żyje na rosyjskiej prowincji. Do pomysłu wspólnego wyjazdu odnosimy się z rezerwą, więc chłopcy szybko zmieniają temat i teraz rozmawiamy o warunkach życia w Polsce. Paweł jednak nie daje za wygraną. Zdeterminowany, żeby umówić się na kolejne spotkanie, wytacza najcięższą artylerię.

Etap trzeci: negocjacje. Młody policjant wydobywa z plecaka swoje dokumenty i mówi, że pracuje na Placu Czerwonym. Pyta, czy już tam byłyśmy.

- Tak, pierwszego dnia, ale wybieramy się jeszcze raz, żeby wszystko na spokojnie zobaczyć.

- Niemożliwe, przecież bym was zauważył, takie krasawice! – wypala, po czym dodaje. – Pracuję w mauzoleum Lenina. Jak chcecie, mogę wam pokazać naszego wodza za darmo – zachęca. Kiedy się uśmiecha, pokazuje nam swoją ukruszoną jedynkę.

Chociaż wizja oglądania zabalsamowanych zwłok wodza rewolucji październikowej wydaje się niezwykle kusząca nie dajemy się zwariować (dla niezorientowanych – wstęp do mauzoleum jest bezpłatny, trzeba tylko odstać swoje w kilkusetmetrowej kolejce) i żegnamy się z nowymi znajomymi, którzy z minuty na minutę zaczynają być coraz bardziej uciążliwi. Chłopcy nie chcą jednak odpuścić. Po kilku nieudanych próbach wyciągnięcia od nas adresu i numerów telefonu postanawiają nas odprowadzić. Dopiero kiedy zapisuję sobie na kartce numer do Siergieja pozwalają nam odejść, odprowadzając nas zawiedzonymi spojrzeniami.

Rosyjska piękność

Szybko przekonujemy się, że trzy młode dziewczyny w krótkich spodenkach, zwykłych koszulkach i rozchodzonych trampkach pijące piwo w parku o czwartej po południu to w Moskwie „egzotyka”. Rosyjskie dziewczęta nie pozwalają sobie na taką „ekstrawagancję”. Zadbane, w sukienkach i butach na wysokim obcasie, nie siadają na trawie zajadając się sucharikami. Ich włosy są ułożone w nienaganne fryzury, wypielęgnowane paznokcie pokrywa lśniąca warstwa lakieru, a zamiast wygodnego plecaka noszą torebki zawieszone na łokciach. 

Młode Rosjanki muszą o siebie dbać, bo zdają sobie sprawę, że jest to ich jedyny sposób na znalezienie dobrego męża. Problemy demograficzne, między innymi wysoki współczynnik feminizacji (na 100 mężczyzn w Rosji przypada aż 116 kobiet), a także dużo niższa średnia długość życia przedstawicieli płci brzydkiej, zmagających się z chorobami cywilizacyjnymi, rozwojowi których sprzyja siejący spustoszenie wśród społeczeństwa alkoholizm, dają mężczyznom przewagę w sferze relacji damsko-męskich. Kobieta, która marzy o partnerze idealnym (mężczyzna z własnym mieszkaniem, samochodem i dobrą pracą, który do kieliszka zagląda tylko od czasu do czasu) musi przygotować się na ostrą rywalizację. Właśnie dlatego młode Rosjanki wydają sporo na zabiegi upiększające, kosmetyki, markowe ubrania, siłownię i wstępy do drogich klubów – to nic innego, jak inwestycja w przyszłość. Nagrodą dla najlepszych w tym codziennym konkursie piękności jest wymarzony dom i dostatnie życie u boku troskliwego mężczyzny.

W tej subtelnej grze panowie oczywiście też muszą dać coś z siebie. Przede wszystkim powinni zadbać o atrybuty prawdziwego faceta: samochód, mieszkanie, dobrą pracę i pieniądze – dziewczyna czy narzeczona w Rosji to bowiem nie lada wydatek. W zamian za wyrzeczenia i diety kobiety obsypywane są przez partnerów kwiatami i prezentami (często są to drogie perfumy, ubrania, biżuteria), zabierane na kolacje do wytwornych restauracji oraz na zagraniczne wycieczki. To transakcja wiązana. Co ciekawe, wygląd mężczyzny nie odgrywa tutaj decydującej roli. Właśnie dlatego w okolicach moskiewskich atrakcji turystycznych, gdzie lubią fotografować się nowożeńcy, można spotkać wiele pięknych panien młodych w towarzystwie o wiele mniej atrakcyjnych narzeczonych.

Przepis na miłość

Kaliningrad. Upalny lipcowy wieczór. Razem z koleżankami włóczymy się po ulicach miasta, na każdym kroku mijając gabinety kosmetyczne (салон красоты), kwiaciarnie i salony sprzedające suknie ślubne. Tak mniej więcej wygląda rosyjski przepis na miłość. Ona spędza czas w salonie, żeby spodobać się Jemu. On, żeby Ją zdobyć, obsypuje Ją kwiatami i prezentami. A wszystko to prowadzi do finału – ślubu, o którym marzy każda rosyjska dziewuszka. Oczywiście jest to duże uproszczenie, jak się jednak szybko przekonujemy, również w tym stereotypie tkwi ziarno prawdy, i to całkiem spore.

„U was w Polsce wszystko jest prostsze…”

Romę i Nastję spotykamy przed sklepem spożywczym w centrum Kaliningradu. Dziewczyna zagaduje nas, bo słyszy, że mówimy po polsku. Jest studentką polskiej filologii na pobliskim uniwersytecie. Widok Polaków ją cieszy, proponuje, że pokaże nam kilka ciekawych miejsc. Umawiamy się na spotkanie następnego dnia. Okazuje się, że Nastja się spóźni, przysyła do nas swojego chłopaka. Roma nie wydaje się chyba szczególnie zachwycony perspektywą popołudnia spędzonego z kilkoma polskimi studentkami, które na domiar złego łamią wszystkie konwenanse i kupują mu w klubie piwo, odmawiając wzięcia za nie pieniędzy.  Speszony chłopak szybko jednak się rozluźnia. Jest szczerze zaskoczony naszym podejściem do życia. Śmieje się, kiedy mówimy mu, że kwiaty w Polsce kupuje się dziewczynom na specjalne okazje albo kiedy chce się je za coś przeprosić.

- W Polsce relacje między dziewczyną a chłopakiem są o wiele prostsze – tłumaczy Roma. - Wy jesteście o wiele bardziej niezależne. Nie myślicie tylko o ślubie. Możecie wyjść do klubu w dżinsach i koszulce i to jest ok. - Po czym dodaje - Faceci u was też mają łatwiej. Nie muszą się martwić, żeby szybko znaleźć dobrą pracę i mieć pieniądze. Oceniacie siebie nawzajem na podstawie zupełnie innych kryteriów.

O ile Romie zdaje się podobać ten bardziej „zachodni”, jak sam go nazywa, styl relacji damsko-męskich, Nastja ma na ten temat inne zdanie. Chociaż jest młodą, aktywną studentką, która pracuje i często podróżuje, otwarcie przyznaje, że potrafi obrazić się, gdy chłopak przez dłuższy czas nie przynosi jej kwiatów. Chętnie przyjmuje od niego drogie prezenty. Romę stać na nie, ponieważ pracuje w branży naftowej. To jeden z tych chłopaków, o których kobiety w Rosji tak zaciekle walczą. Z wykształcenia ekonomista, właśnie rozpoczął kolejne studia w Petersburgu. Ze względu na pracę często musi wyjeżdżać do Skandynawii, albo podróżować po Rosji. Wakacje spędza z Nastją na południu Europy. Ostatnio byli w Barcelonie. Jest skromny, kulturalny, pije tylko na imprezach, a ponadto szanuje kobiety. Wielu Rosjan jest pozbawionych tej ostatniej cechy. Kobieta, która dźwiga na barkach rosyjski los, nie znajduje należnego uznania w społeczeństwie.

Żona z importu

Wiele Rosjanek, którym nie udaje się znaleźć odpowiedniego kandydata na męża w swoim najbliższym otoczeniu, szuka szczęścia zagranicą. Po pierestrojce biura matrymonialne zaczęły powstawać w Rosji jak grzyby po deszczu. Obecnie wiele z nich oferuje kobietom darmowe usługi, Rosjanki są bowiem postrzegane na Zachodnie jako dobre kandydatki na żony i cieszą się dużym powodzeniem. Są oddanymi matkami, które potrafią zadbać o męża i dom. Jedyne czego pragną, to spokojne życie i stabilizacja finansowa. Wiek i wygląd partnera nie odgrywają tutaj niemal żadnej roli. Dlatego często mężczyźni po pięćdziesiątce kandydatki na żonę szukają właśnie w Rosji. Największą popularnością wśród Rosjanek cieszą się Niemcy, Włosi, Anglicy, Amerykanie i Japończycy. Więcej na temat rynku usług matrymonialnych w Rosji można przeczytać tutaj.

1 komentarz: