piątek, 31 lipca 2015

Bazar - uczta dla zmysłów

Bazar to jeden z moich ulubionych elementów kultury Wschodu. Jego niesamowita atmosfera przyciąga mnie jak magnes i sprawia, że mogę długimi godzinami błądzić pomiędzy straganami. To niesamowite miejsce gdzie można kupić niemal wszystko, ale też niemal wszystko załatwić, np. wynająć na cały dzień marszrutkę, której kierowca za niewielkie pieniądze dowiezie nas do oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów od miasta zabytkowego monasteru, a po drodze będzie opowiadał mnóstwo mniej lub bardziej ciekawych historii o tym, co mijamy na trasie.

Tak to już na Kaukazie bywa, że bazar i "dworzec autobusowy" (który z naszym europejskim dworcem na niewiele wspólnego) często bywają zlokalizowane obok siebie. Dla podróżnika to duże ułatwienie. Wyruszając na jednodniową wyprawę w jednym miejscu można załatwić transport i kupić prowiant na cały dzień. 

Bazar nie służy jednak wyłącznie do robienia zakupów. Można tu usłyszeć najświeższe plotki, wsłuchać się w rytm życia miasta. To centrum informacyjne i miejsce, gdzie toczy się dyskusje na temat bieżących wydarzeń. Oczywiście ta sfera jest dla podróżnika raczej niedostępna. Na bazar warto jednak się wybrać, choćby po to, by zaopatrzyć się w prezenty dla najbliższych i posmakować miejscowych specjałów.

Jedną z największych zalet bazaru jest to, że nie sposób wyjść z niego głodnym. Przechodząc między straganami jesteśmy ciągle zaczepiani przez sprzedawców i zachęcani do zrobienia u nich zakupów możliwością degustacji takiego czy innego towaru. Trzeba mieć się na baczności, żeby nie wydać zbyt wiele. Wiadomo przecież, że je się oczami, a bazary mają to do siebie, że są niesamowicie kolorowe i bardzo silnie oddziałują na nasze zmysły. Wybór aromatycznych przypraw, słodkich jak miód owoców czy miejscowych przysmaków jest tak ogromny, a ich ekspozycja na tyle efektowna, że nie sposób im się oprzeć. Przynajmniej ja tak mam. 

Żeby nie być gołosłowna, poniżej kilka zdjęć z bazarów Armenii i Gruzji, które powinny zaostrzyć Wam apetyt na wizytę w tym magicznym miejscu.

Erywań, Armenia


Suszone owoce w różnych formach to na Kaukazie najpopularniejsze słodycze. Na straganach prezentują się wspaniale, a do tego są bardzo smaczne.


Z podróży na Kaukaz warto przywieźć ze sobą trochę przypraw, zwłaszcza takich, które są w Polsce rzadko spotykane. Dzięki temu będzie można odtworzyć smaki wspaniałego wschodniego jedzenia we własnym domu. Do najpopularniejszych przypraw używanych w kuchni gruzińskiej i ormiańskiej należą kolendra, kmin rzymski, kozieradka, hyzop czy też różne rodzaje ostrej papryki.




 


Na bazarze w Erewaniu znalazłam cały "dział" z kiszonymi warzywami. To zdumiewające, ale Ormianie kiszą prawie wszystko. Nie tylko ogórki czy kapustę, ale też czosnek, pomidory, kalafior, paprykę, marchewkę, fasolkę i inne cuda. Wszystkie te kiszone warzywa ułożone w stertę robią niesamowite wrażenie i mimo specyficznego zapachu są bardzo apetyczne.


Oczywiście na bazarze można kupić też mięso. Na jednym ze stoisk znaleźliśmy bardzo ciekawą wizualizację jego różnych gatunków. :)



Tbilisi, Gruzja (bazar przy dworcu Didube)



Owoce w Gruzji i Armenii są naprawdę fenomenalne - dużo słodsze od tych, które możemy kupić w Polsce. Po prostu czuć w nich słońce, którego na Kaukazie nie brakuje. Jeśli pogoda dopisuje, owoce zbiera się nawet 2 razy w roku.






Kutaisi, Gruzja



Na koniec warto wspomnieć o najpopularniejszym słodkim gruzińskim przysmaku - czurczchelach. To nawinięte na sznurek orzechy (najczęściej włoskie lub laskowe) zatopione w owocowym kisielu. Ja miałam okazję próbować czurczcheli z białych i czerwonych winogron, granatu oraz kiwi. Gruzini mówią, że to ich odpowiednik snickersów. Przekąska jest smaczna i całkowicie oryginalna. Można ją kupić niemal na każdym przydrożnym straganie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz