niedziela, 14 lutego 2016

Twarze Uzbekistanu

Dziś chciałabym zabrać was w podróż tropem wspomnień z ubiegłorocznej podróży do Uzbekistanu. Motywem przewodnim będą portrety mieszkańców tego kraju i związane z nimi opowieści oraz ciekawostki. 

Buchara, właściciel sklepu spożywczego.
Przeciętny uzbecki sklep spożywczy jest niewielki i nieco zapuszczony. Asortyment jest zwykle skromny, ale znajdziecie tutaj wszystkie podstawowe artykuły, a przede wszystkim dużą ilość wód i napojów (ze względy na panujące w tym kraju upały jest to towar pierwszej potrzeby). Brakuje tylko zimnego piwa - żeby je kupić będziecie musieli znaleźć sklep monopolowy. W zwykłym spożywczaku alkoholu nie ma (wyjątek stanowił Nukus, tutaj "prohibicja" jeszcze chyba nie dotarła). Warto uważać na daty ważności, zwłaszcza na produktach, które cieszą się niewielką popularnością wśród miejscowych. Uzbecy raczej nie przejmują się tym, że sprzedają towary nieco przeterminowane. :)

Bywa, że małe sklepiki mieszczą się w prywatnych domach lub mieszkaniach. Na taki fenomen natrafiliśmy  m. in. w Taszkiencie. W otwartym na oścież oknie niewielkiego domku siedział kilkunastoletni chłopiec, ze wszystkich stron obstawiony słodyczami i napojami. Stała za nim zwykła, trochę starawa lodówka, prawdopodobnie przeniesiona z kuchni specjalnie po to, by chłodzić w niej wodę. W tle widać było skromnie urządzony pokój. 

I jeszcze jedno wspomnienie: dzieci za ladą. To też obrazek dosyć popularny w Uzbekistanie. Czasami zastępują one dorosłych, pilnując rodzinnego interesu. 

Buchara, artysta przed meczetem.
Obowiązkowym przystankiem w podróży po Uzbekistanie powinna być Buchara. To miasto wyjątkowe, ponieważ całe usiane jest zabytkowymi medresami (szkoły koraniczne), meczetami i minaretami. Część budynków jest opuszczona i niszczeje. Niektóre zaadaptowano i służą teraz jako hotele, restauracje czy sklepy. Najciekawsze jest jednak to, że wśród tych wszystkich starych budowli toczy się życie codzienne mieszkańców miasta. Nie dziwcie się zatem, kiedy obok maleńkiego meczetu zobaczycie pasącego się na ulicy barana, albo wiekowe żyguli, zaparkowane tuż przy wejściu do zabytkowej, pięknie zdobionej medresy.



Spacerując po uliczkach Buchary na każdym kroku spotyka się dzieci. Tutaj nikt nie siedzi w domu. Dzieciaki bawią się na ulicy, w mniejszych lub większych grupkach. Biegają, grają w nogę, albo po prostu siedzą na schodach i obserwują, co się dzieje dookoła. Na widok turystów wołają: "hello!" i przyglądają się im z zaciekawieniem. Niektóre zapytają po angielsku skąd jesteście. 5-6 latki opiekują się 2-latkami. Dookoła nie widać zbyt wielu dorosłych, najczęściej są to babcie lub dziadkowie, siedzący na progach domów i przyglądający się przechodniom. Życie płynie tutaj dużo wolniej. Każdy każdego zna. Wieczorami siada się i rozmawia przy herbacie. Wszystko jest prostsze. 

Okolice Mujnaku, chłopiec bawi się z psem.
Dzieci towarzyszą nam przez całą podróż. Turyści budzą ich żywe zainteresowanie. Część maluchów chętnie pozuje do zdjęć. Ten malec powyżej w dosyć nietypowej pozie. :)
Chiwa, uczniowie.
W pierwszych dniach podróży po Uzbekistanie naszą uwagę przyciągały odświętnie ubrane dzieci, spacerujące po ulicach miast. Dziewczynki miały na sobie białe bluzki, czarne spódnice i białe rajstopy (mimo upału!), a we włosy wpięły gigantyczne białe kokardy. Chłopcy byli ubrani w białe koszule i garnitury. Z uwagi na to, że zbliżał się 1 września, uznaliśmy, że dzieciaci wybierają się na rozpoczęcie roku szkolnego. Taki obrazek powtarzał się jednak dzień w dzień. Okazało się, że Uzbecy przywiązują bardzo dużą wagę do tego, aby dzieci chodziły do szkoły w odpowiednim stroju. Nie ma co prawda mundurków, ale zasady dotyczące ubioru są dosyć surowe. Strój, który w Polsce widuje się coraz rzadziej nawet przy okazji rozpoczęcia i zakończenia roku szkolnego, dla uzbeckich dzieci i młodzieży jest ubiorem codziennym, i to obowiązkowym.


Chiwa, sprzedawca mięsa na bazarze.
Warunki sanitarne to w Uzbekistanie temat śliski. W porównaniu z sąsiednim Tadżykistanem jest tu naprawdę bardzo dobrze. Na podstawie własnych doświadczeń mogę stwierdzić, że przy zachowaniu odrobiny rozsądku i podstawowych zasad higieny (co często oznacza noszenie ze sobą własnego mydła - z tym bywa czasami krucho) można przeżyć w tym kraju 2 tygodnie jedząc wszystko, na co ma się ochotę. Niektóre obrazki budzą jednak niepokój. Na przykład takie stoiska z mięsem na bazarze. :)

Samarkanda, bazar.
Jeśli chcecie wybrać się na zakupy i przy okazji wczuć się w atmosferę Wschodu, koniecznie wybierzcie się na bazar. To miejsce niezwykle kolorowe, aromatyczne i bardzo głośnie. Handlarze będą przywoływać was do siebie, częstować tym, co sprzedają i za wszelką cenę nakłonić do zakupu. Pamiętajcie o targowaniu się - w przeciwnym razie na pewno słono przepłacicie za zakupione towary.

Taszkent, bazar Czorsu.
Jeśli przypadnie wam do gustu miejscowa kuchnia i będziecie mieli ochotę odtworzyć smak uzbeckich dań w domu, możecie kupić na bazarze gotowe mieszanki przypraw do wybranych dań. Handlarze sami je dla was przygotują i opowiedzą, do jakich potraw czego używać. Oczywiście, żeby się z nimi dogadać, dobrze jest znać rosyjski, albo zapamiętać chociaż nazwy uzbeckich dań.

Chiwa, nocny rozładunek melonów na bazarze.
Melony są narodową dumą Uzbeków. Na każdym kroku przekonują nas, że właśnie w ich kraju te owoce są najdorodniejsze, najsłodsze i najsmaczniejsze. Na bazarach znajdziecie całe stosy ogromnych żółtych kul. Straganami, na których sprzedawane są melony i arbuzy, usiane są ulice Taszkentu i innych uzbeckich miast. Owoce te można również bez trudu kupić przy drodze w każdym zakątku kraju. Uzbecy są z nich na tyle dumni, że potrafią zabierać je ze sobą jadąc zagranicę w odwiedziny do bliskich. (I czasami może się tak zdarzyć, że wasz plecak znajdzie się w samolocie pod kartonem ze zgniecionymi na miazgę i ociekającymi lepkim sokiem melonami. To akurat opowieść z życia. ;)

Taszkent.
Taszkent, stolicę Uzbekistanu, według nieoficjalnych danych zamieszkuje ponad 3 miliony ludzi. Jest to miasto o dwóch obliczach. Oficjalna część, usiana urzędami, ministerstwami i innymi budynkami użyteczności publicznej jest zadbana i pełna przepychu. Wszechobecne fontanny, marmurowe wykończenia i soczyście zielone, idealnie przystrzyżone trawniki robią wrażenie na turystach. Architektura przypomina nam, że Taszkent był do niedawna stolicą jednej z republik ZSRR - monumentalne budynki, szerokie ulice i ogromne place to wizytówka radzieckich architektów. 

Taszkent. Za ekranem ustawionym wzdłuż jednej z głównych arterii komunikacyjnych skrywa się drugie, mniej reprezentacyjne oblicze stolicy.
 Jest jednak druga część miasta - znacznie bardziej skromna i uboga. Żeby nie straszyć turystów, władze oddzieliły ją od drogi specjalnymi ekranami. Nie mają one jednak wygłuszać szumu i hałasu jednej z głównych arterii komunikacyjnych Taszkentu. Ich zadaniem jest zasłanianie zniszczonych domów należących do uboższych mieszkańców, które zdaniem władz nie pasują do obrazu nowoczesnej i ciągle rozwijającej się stolicy silnego kraju.

Nukus, w drodze nad Aral.
Na uzbeckich drogach nie brakuje oryginalnych środków transportu. Na prowincji takie wynalazki można zobaczyć bardzo często. O tym, jak trudno w Uzbekistanie kupić samochód i czemu musi być on biały pisałam w jednym z poprzednich postów.

Taszkent. Mężczyzna łapie "taksówkę" przy drodze.
Podobnie jak w wielu krajach Wschodu, również w Uzbekistanie taksówką może być każdy zatrzymany samochód. Jak skorzystać z takiego środka transportu? Wystarczy stanąć przy drodze i delikatnie zasygnalizować mijającym nas kierowcom, że jesteśmy zainteresowani podwiezieniem. Najczęściej wystarczy nawiązać z nimi kontakt wzrokowy. Jeśli kierowca będzie chciał nas podwieźć, zjedzie na prawy pas (a w skrajnych przypadku po prostu zatrzyma się na środku drogi, tamując ruch) i zapyta, dokąd chcemy jechać. Jeśli zmierza w tym samym kierunku - mamy naszą "taksówkę". Musimy jeszcze tylko wynegocjować z kierowcą cenę za przejazd. Czy taka forma podróżowania jest bezpieczna? Miejscowi korzystają z niej cały czas, więc raczej nie musimy obawiać się, że trafimy na szaleńca, który będzie chciał nas wywieźć nie wiadomo dokąd i okraść. Oczywiście, jak zawsze trzeba być ostrożnym i najlepiej dokładnie wyjaśnić kierowcy, dokąd chcemy jechać, żebyśmy przypadkiem nie znaleźli się w zupełnie innej części miasta, niż zamierzaliśmy.

I na koniec mój ulubiony obrazem z Uzbekistanu. Chiwa, niedzielne przedpołudnie. Spacerując po mieście natrafiamy na... tańczące Eurydyki. Tak je nazwałam. Panie mają w sobie niesamowitą grację i pogodę ducha. Ich taniec idealnie oddaje klimat, panujący na Wschodzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz