niedziela, 7 sierpnia 2016

Skąd się wziął kierunek Wschód?

Na początku jest pomysł. Rodzi się na kilka miesięcy, a nawet kilka lat przed samym wyjazdem. Czytasz reportaż i nagle budzi się w tobie potrzeba, aby miejsce opisane na kartkach książki zobaczyć na własne oczy. Innym razem przeglądasz w Internecie zdjęcia i widzisz siebie w tych wszystkich niesamowitych zakątkach ziemi. Wyruszasz w pierwszą podróż i zaczyna się efekt domino, reakcja łańcuchowa.


Po pierwszym wyjeździe już wiesz, że nie przestaniesz. Po trzecim uzmysławiasz sobie, że może nie starczyć Ci życia, aby zobaczyć wszystko to, co na świecie ciekawe. Potrzebne jest jakieś kryterium selekcji. Dla jednych są to tanie loty, dla innych - motyw przewodni. W naszym przypadku stały się nim szerokie tory. W głowie narodziło się marzenie - zjeździć wszystkie kraje byłego Związku Radzieckiego.
 

Co nas podkusiło, żeby zacząć jeździć akurat tam? Trudno stwierdzić jednoznacznie. Może fakt, że na świecie nie było i nie ma tak osobliwego tworu, jakim było ZSRR - zajmujące dwa kontynenty, multikulturowe państwo, które zamieszkiwały dziesiątki narodów i grup etnicznych, przez ponad 80 lat mimo licznych antagonizmów tworzących jeden organizm. I choć organizm ten w końcu się rozpadł, pozostawił w kulturze każdego ze swoich krajów-spadkobierców swoiste piętno, zapisał się w zbiorowej tożsamości zamieszkujących je narodów. To piętno widać doskonale, spacerując po ulicach Tbilisi, Mińska, Taszkentu czy Moskwy.


Być może lubimy Wschód, bo tak różni się od otaczającej nas rzeczywistości, a jednocześnie ze względu na nasze dziedzictwo kulturowe czujemy z tą częścią świata jakąś więź? Wszak historycznie Polska nie należała do Zachodu, chociaż dzisiaj uporczywie chcemy się do niego "zaliczać". Pytanie tylko, czy rzeczywiście tak bardzo tam pasujemy?

A może jeździmy na Wschód, bo jesteśmy rusycystami, a rosyjski to do dziś lingua franca krajów byłego ZSRR? Będąc tam mamy możliwość "wyżyć się" językowo, a dodatkowo wiele rzeczy załatwić szybciej, łatwiej i taniej.
 

Wschód kochamy też za kolej i szerokie tory* - pociąg to nasz ulubiony środek transportu, a podróżowanie nim w tej części świata jest dużo przyjemniejsze, niż na Zachodzie.

No i jest jeszcze jedzenie - tak zwane dary Sojuza: uzbecki płow, gruzińskie chaczapuri i chinkali, rosyjska soljanka, białoruskie draniki oraz setki innych prostych, aromatycznych dań, których uczymy się, aby te smaki odtworzyć później we własnym domu.

Fascynacja Wschodem skrzyżowana z pasją do podróżowania, bycia w drodze, działają jak narkotyk. Z końcem każdej podróży w głowie rozpoczyna się już kolejna, na którą czeka się czasami wiele miesięcy. Całe życie podporządkowane jest wyjazdom, bo one są tego życia treścią, nadają mu niesamowity smaczek.

Co kilka miesięcy pakujemy plecaki i ruszamy przed siebie. Zwiedzamy nowe miejsca, uczymy się nowych rzeczy, przywozimy ze sobą bagaż doświadczeń, tysiące zdjęć, dziesiątki nowych smaków i ogrom wspomnień. I tak w kółko, bo przecież to nigdy nam się nie znudzi. :)

*W Rosji i pozostałych krajach byłego ZSRR rozstaw szyn jest szerszy niż w naszej części Europy i wynosi 1520 mm (w Polsce - 1435 mm).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz