sobota, 12 lutego 2011

Czeski "robotman"

Kiedy Stanley Povoda mieszkał w USA, powtarzał wszystkim, że słowo robot wymyślili Czesi, a dokładniej Josef Čapek – brat słynnego pisarza. Gdyby nie on, Karel Čapek ochrzciłby stworzone przez siebie postaci mianem laboři, po czesku oznaczającym robotników. Zamiast tego powstały roboty. Karel Čapek tworzył je tylko na papierze. Stanley Povoda od 15 roku życia zajmuje się ich konstruowaniem w rzeczywistości. 

Swojego pierwszego robota zbudował zainspirowany twórczością Čapka. Działo się to w Czechosłowacji pod koniec lat 50. Wtedy nikt jeszcze nie słyszał o „Gwiezdnych Wojnach” (w 1959 roku George Lucas, rówieśnik Povody, marzył o karierze kierowcy rajdowego, jego obsesja na punkcie kina narodziła się dopiero kilka lat później). Czechosłowacja powoli otrząsała się z dekady stalinowskiego terroru, a młody Povoda (który wtedy nosił jeszcze imię Marian – zmienił je po przeprowadzce do USA twierdząc, że jest za bardzo kobiece) siedział w  piwnicy i ze śmieci budował swoje pierwsze dzieło.

Pół wieku później roboty nadal są jego pasją. Przez te 50 lat przeżył m.in. kilka nieudanych prób ucieczki z Czechosłowacji, pobyt w więzieniu, wyjazdy do Włoch, Francji i Kanady, emigrację do USA, życie na Zachodzie oraz powrót do Pragi na początku lat 90. Povoda przyznaje, że żyje jak Nomada. Nigdzie nie może zagrzać miejsca na dłużej. Roboty zawsze były i nadal są jedynym stałym elementem w jego życiu.

Oprócz elektroniki, pasją Povody jest też muzyka. W tej chwili pracuje nad stworzeniem kapeli, na którą składać się będzie dziewięć robotów. Siedem już powstało, pozostałe dwa niedługo zostaną ukończone. Pierwszy koncert ten nietypowy zespół da 13 maja (w urodziny jego twórcy) w praskiej Meet Factory.

Wszystkich, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej na temat czeskiego „robotmana” oraz jego nietypowej pasji zachęcam do lektury artykułu Iana Willoughby'ego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz