czwartek, 26 września 2013

Blin!


Bliny – kuzyni polskich naleśników, czyli kolejne tradycyjne danie kuchni rosyjskiej, białoruskiej oraz ukraińskiej, mogą występować w wielu odsłonach. Podawane są zarówno na słodko – z konfiturą, owocami, śmietaną, miodem, oczywiście także z mlekiem skondensowanym (bo Rosjanie to sładkojeżki, czyli nieuleczalni wielbiciele słodyczy i od tego przysmaku są uzależnieni), jak i na słono – z kawiorem, łososiem, jesiotrem, grzybami, tartym serem, jajkiem czy śledziem. Wybór mamy właściwie nieograniczony, bo do tego drożdżowego naleśnika pasują właściwie wszystkie produkty, które oferuje rosyjska kuchnia. Same bliny również przygotowuje się według różnych receptur. Tak jak z każdym tradycyjnym daniem bywa, różni się ono w zależności od gospodyni (trochę archaicznie i mało feministycznie, ale mówimy o tradycyjnej kuchni, więc wprowadźmy się w odpowiedni klimat), która je smaży.

Danie to, mimo że skromne i niezwykle proste, w tradycji rosyjskiej odgrywa ważną rolę. Było bowiem głównym bohaterem Maslenicy, czyli dawnego pogańskiego święta, przypadającego na ostatni tydzień przed Wielkim Postem. Święto to wiązało się symbolicznie z końcem zimy i oczekiwaniem na przyjście wiosny. Był to okres zabawy, ucztowania, ale także pojednania z bliźnimi i wybaczania sobie wzajemnie wyrządzonych krzywd. Zwyczajowo w niedzielę, czyli ostatni dzień Maslenicy, ludzie odwiedzali się i prosili o wyrozumiałość wobec wzajemnych przewinień. Tego dnia na powitalne: Прошу прощения (Proszę o wybaczenie) odpowiadano: Бог простит (Bóg wybaczy).

Maslenica świetnie przedstawił Nikita Michałkow w Cyruliku syberyjskim:



O Maslenicy można by napisać osobny tekst, więc skupimy się dzisiaj na jej kulinarnej stronie tego święta, czyli właśnie blinach. Pierwsze placki smażono już w ostatkowy poniedziałek. Stawiano je na dymnik (małe okienko pod dachem do odprowadzania dymu), aby w ten sposób oddać cześć duszom zmarłych, albo oddawano ubogim, by tamci pomodlili się za nie. We wtorek na bliny zapraszano młodych chłopaków, aby mogli poznać kandydatki na narzeczone. W środę placki smażyły teściowe dla zięciów, zaś w piątek kobiety składały im rewizytę, a tradycyjną potrawę przygotowywały córki. W czwartek zaczynała się tzw. Szeroka Maslenica, wtedy świętować zaczynali już nawet ubożsi i przygotowanie blinów ruszało pełną parą. Przez cały tydzień były główną potrawą na domowych stołach.

Co prawda do Maslenicy jeszcze daleko, bo przypada w przyszłym roku na tydzień od 24 lutego do 2 marca, jednak bliny w wolnej chwili przygotować warto, żeby zafundować sobie trochę Rosji we własnym domu. W jakie składniki musimy się zaopatrzyć? Na tradycyjne ruskie bliny z mąki gryczano-pszennej będziemy potrzebować: 0,5 litra mleka, 25 g drożdży, łyżeczkę soli, 2-3 łyżeczki cukru, 2 szklanki mąki gryczanej, 0,5 szklanki mąki pszennej, 0,5 szklanki wrzątku, 2 rozbite jajka i 100 g masła.

Najpierw należy podgrzać mleko w wysokim garnku, następnie zdjąć je z ognia, dodać drożdże, cukier oraz sól o dobrze je rozpuścić. Potem, ciągle mieszając, trzeba dosypać mąkę (ważne, żeby nie utworzyły się grudki). Później garnek przykrywamy serwetką i odstawiamy w ciepłe miejsce na około godziny. Kiedy ciasto urośnie, bardzo powoli mieszając, małymi partiami dodajemy wrzątek, jajka i masło. Ciasto jest gotowe, zatem trzeba wlać na patelnię kilka kropel oleju (tylko na pierwszego blina, który i tak, zgodnie z rosyjskim przysłowiem, idzie na straty), a następnie wlać ciasto i smażyć z obu stron do uzyskania przez placek złotego koloru. Takie bliny można podać z mlekiem skondensowanym i szklanką mocnej herbaty, wtedy powinniśmy się poczuć „rosyjsko”.

Na koniec jeszcze językowa ciekawostka: słowo blin jest w języku rosyjskim odpowiednikiem naszego kurcze i używa się go jako łagodnej wersji bardziej dosadnych zwrotów wyrażających niezadowolenie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz