czwartek, 16 grudnia 2010

Jak cię widzą, tak cię rzeźbią

Kilka dni temu któryś z moich fejsbukowych znajomych dodał do swojego profilu zdjęcie przestawiające obraz Europy w oczach Polaków. Niby zwykły obrazek z kategorii: zabawne, podziel się ze znajomymi i zbierz jak najwięcej kliknięć w „lubię to”, a jednak ukazuje pewną prawdę. A mianowicie, każdy naród tworzy własne stereotypy, przez pryzmat których postrzega swoich bliższych i dalszych sąsiadów. 



Dlatego Czesi zawsze będą dla nas Pepikami, bez zastanowienia wrzucanymi do jednego worka ze Słowakami (bo to przecież to samo, podobny język i kultura, przez długi czas tworzyli nawet jedno państwo, ale w 1993 coś im odbiło i zdecydowali się rozwieść, przez co musieliśmy przedrukowywać nasze mapy). Nie zapominajmy jednak, że Pepiki też mają prawo do tworzenia własnych stereotypów, tylko że w przeciwieństwie do nas potrafią je zaprezentować z o wiele większym rozmachem. O co dokładnie chodzi?

O wystawę „Entropa: Stereotypy to bariery, które trzeba obalić”, która została zorganizowana  w Brukseli w styczniu 2009 z okazji objęcia przez Czechy prezydencji w UE. W głównym budynku Rady UE umieszczono instalację, stworzoną rzekomi przez 27 artystów z 27 państw Wspólnoty. Każdy twórca miał wykreować uproszczoną wizję własnego państwa, po czym z poszczególnych komponentów złożono jedną wielką rzeźbę zatytułowaną Entropa. Pomysł zaiste wspaniały, nic dziwnego, że został zaakceptowany przez czeski rząd. Tyle tylko, że zamiast 27 ojców dzieło miało ojca tylko jednego – kontrowersyjnego czeskiego rzeźbiarza Davida Černego.
 
Krótko po odsłonięciu rzeźby wyszło na jaw, że historia jej powstania jest zwykłą mistyfikacją. Černý sam zaprojektował wszystkie elementy, składające się na instalację, a wszyscy pozostali twórcy, którzy mieli z nim współpracować, okazały się postaciami fikcyjnymi. Wiadomość ta, jakkolwiek kontrowersyjna, została jedna przyćmiona przez wrażenie, jakie wywarło na odbiorcach samo dzieło.

Niektóre kraje, w tym Polska, poczuły się urażone łatką, którą przyczepił im czeski artysta. Niemcy zostały skojarzone z szeregiem przecinających się autostrad układających się w swastykę. Na tle konturów Francji umieszczono wielki napis „strajk”. Belgię ukazano jako opróżnione do połowy pudełko czekoladek (niech żyje Herkules Poirot). Rumunię przemieniono w park rozrywki wykorzystujący motyw hrabiego Draculi. Włochy przedstawiono jako boisko, na którym stoi kilku masturbujących się piłkarzy. Z kolei Szwecję zastąpiło pudło z Ikei zawierające szwedzki myśliwiec wielozadaniowy przeznaczony do samodzielnego złożenia. Na tej swoistej mapie Europy zabrakło Wielkiej Brytanii. Nie było to jednak dziełem przypadku, miało bowiem symbolizować panujący w tym kraju eurosceptycyzm. 

David Černý nie zapomniał również o Polsce. Nasz kraj przedstawiony został jako kartoflisko, na którym kilkoro odzianych w sutanny księży umieszcza tęczową flagę (symbol ruchu na rzecz równouprawnienia homoseksualistów). Całość nawiązuje do słynnego zdjęcia z 1945 roku, na którym grupa Marines po zwycięstwie w bitwie o Iwo Jimę wbija amerykański sztandar na szczycie góry Suribachi. Czeski rzeźbiarz przyznał, że właśnie ten fragment instalacji uważał za najbardziej kontrowersyjny.



Ostrze ironii Černego okazało się dla niektórych państw UE zbyt ostre. Przeciwko wystawianiu rzeźby na widok publiczny gorąco zaprotestowały władze Bułgarii - kraj ten został ukazany jako zespół tzw. ubikacji tureckich (kucanych). W ślad za nimi poszły rządy innych państw. Černý został także oskarżony o oszustwo oraz defraudację środków przeznaczonych na stworzenie dzieła. Finałem całej sprawy było usunięcie rzeźby z budynku Radu UE w maju 2009. Doszło do tego na wyraźne życzenie autora, który chciał w ten sposób zaprotestować przeciwko dymisji rządu Mirka Topolanka i zastąpieniu do gabinetem ekspertów Jana Fischera




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz